Na otwarcie The Taps przyszło trochę poczekać. Jeszcze w styczniu otwarcie było zapowiadane na luty, coś się poprzesuwało i multitap oficjalnie zaczął działać dopiero w piątek. Bez wielkiej pompy, bez mega premier na kranach.
Być może się mylę, ale ten brak elektryzujących piw na tablicy w dniu otwarcia nie był przypadkowy. The Taps chyba nie planuje aspirować do miana lokalu dla beer geeków, ma raczej dawać wybór fajnych piw ludziom, którzy chcą sobie po prostu posiedzieć przy lepszym piwie. Ciekawe, czy na co dzień w ofercie będą dominować browary lokalne, tak jak to było piątek.
Ale żeby nie było zbyt miło, muszę się do czegoś przyczepić. Tablica jest niewidoczna. Trzeba kombinować, zaglądać z różnych stron, żeby dowiedzieć się, co jest na kranach. Takie kombinowanie będzie niemożliwe, jeżeli miejsca przy barze będą zajęte albo po prostu będzie większy ruch. Kontakt wzrokowy z barmanem też jest utrudniony. W zasadzie The Taps mógłby zatrudnić na barze bezgłowego jeźdźca i nikt by się nie zorientował.
The Taps rozkłada się na trzy poziomy. Na tym środkowym jest bar. Nad nim - niewielka antresola, a pod nim - całkiem spora, ciemna piwnica, w której jednocześnie panuje pogłos i kompletnie nie słychać tego, co mówi ktoś siedzący obok. Ciekawe przeżycie akustyczne, polecam ;)
Wystrój śmiało można określić mianem minimalistycznego. Muzyka, przynajmniej w dniu otwarcia, była przyjemna i nienarzucająca się - lekko bluesowa, sporo lat 60.
Ciekawe, w jakim kierunku pójdzie The Taps, bo potencjał - chociażby ze względu na lokalizację i powierzchnię - jest spory. Na razie jednak nie widać nic, co by odróżniało to miejsce od innych warszawskich multitapów.
The Taps
ul. Sienkiewicza 4
Warszawa
Komentarze
Prześlij komentarz