Piwna mila w Londynie. 9 rzeczy, które warto wiedzieć


Bermondsey Beer Mile, czyli londyńska piwna mila, jest obowiązkowym punktem dla każdego beer geeka, który wpada do stolicy Wielkiej Brytanii.



Jeżeli nie wiecie, czym jest Bermondsey Beer Mile, to spieszę z wyjaśnieniami: to trasa o długości - wbrew temu, co sugeruje nazwa - półtorej mili, wzdłuż której umieszczone są londyńskie browary rzemieślnicze i sklepy.


W weekendy działają w nich taproomy (nie we wszystkich browarach, ale o tym za chwilę). Można więc spróbować świeżego piwa, a przy okazji rzucić okiem na browar.




Zaliczyłam piwną milę w słoneczną, wrześniową sobotę i zebrałam kilka praktycznych informacji. Może przydadzą się tym, którzy też planują przejść się po Londynie w poszukiwaniu piwa.


1. Sprawdźcie godziny

OK, to może się wydawać banalne, ale naprawdę warto sprawdzić godziny otwarcia poszczególnych miejsc, bo piwna mila nie jest atrakcją całodniową. A i godziny otwarcia podobno często się zmieniają.


Browary otwierają swoje taproomy w soboty rano i zamykają je stosunkowo wcześnie. Późnym wieczorem nie ma już czego szukać na trasie piwnej mili. Ja, na przykład, musiałam pominąć taproom EeBria, bo akurat się zamknął. A była dopiero 17.00.


Niektóre taproomy od niedawna są otwierane też w piątki i/lub niedziele. Jeżeli jednak zależy Wam na zaliczeniu wszystkich browarów, to najlepiej na spacer wybrać sobotę.


2. Weźcie plecak

Na pewno będziecie chcieli kupić coś na później w Bottle Shopie, a może i w Kernelu. A trasa jest długa, więc wygodniej będzie zarzucić sobie butelki na plecy.








3. Zacznijcie jak najwcześniej

Nie chodzi o to, że jeżeli zaczniecie później, to możecie się nie wyrobić. Chodzi o to, że wcześniej piwną milę przemierza mniej ludzi.


Przed Brew By Numbers zagadał mnie ochroniarz i dowiedziałam się, że ze względów bezpieczeństwa w browarze nie może przebywać jednocześnie więcej niż sto osób. Jego zadaniem było liczenie wchodzących i wychodzących ludzi. Mówił, że wieczorem do wejścia ustawia się kolejka, więc dobrze zrobiłam, przychodząc wcześniej. Nawet wtedy w środku było ok. 70 osób.




Jeżeli jeszcze Was nie przekonałam do wcześniejszego wyruszenia, to pozostał mi tylko jeden argument. Wieczorem podobno niektóre punkty na trasie robią się potwornie uciążliwe - okoliczni mieszkańcy skarżą się, że piwna mila stała się modnym pomysłem na wieczory kawalerskie. O to, jak wyglądają angielskie wieczory kawalerskie, spytajcie najbliższego krakowianina...


4. Przygotujcie się na tłumy

Nawet wcześniej jest ciasno. Taproomy są maleńkie i wypełnione po brzegi. W wielu z nich nie ma co marzyć o miejscu siedzącym. W Anspach & Hobday zamówiliśmy deskę, ale akurat skończyły się deski :) Więc staliśmy ze szklaneczkami w tłumie.


5. Przygotujcie się na deja vu

W każdym odwiedzanym taproomie zobaczycie te same twarze. Nie, to nie będzie złudzenie ani efekt wypicia zbyt dużych ilości alkoholu. Po prostu wszyscy idą dokładnie tą samą trasą.


Z tego powodu nie musicie się bać, że nie traficie do kolejnego miejsca. Wystarczy iść za kimś, kto wyszedł z taproomu przed Wami. Zaprowadzi.




6. Nie wszędzie wypijecie piwo

Kernel - niegdyś największa atrakcja piwnej mili - nie ma już taproomu. Można tam kupić tylko butelki na wynos.

7. Nie wszędzie będziecie zadowoleni z wypitego piwa

W ramach piwnej mili znajdziecie browary świetne (wciąż niedoceniany w Polsce Brew By Numbers, Kernel, Partizan, Fourpure), dobre i... meh (w tej roli UBREW).






8. Po drodze jest jedzenie

Nie oszukujmy się - jeżeli zamierzacie w każdym miejscu trochę wypić, będziecie musieli w połowie drogi znaleźć coś do przegryzienia, bo inaczej całe fantastyczne doświadczenie zamieni się w zwykłe chlańsko.


I jest kilka miejsc z jedzeniem do wyboru. Ja wpadłam na ramen do Bone Daddies, tuż obok UBREW. I mogę to polecić.


9. Nie stresujcie się, jeżeli nie zaliczycie wszystkich punktów

Zawsze możecie wrócić ;)






Zobacz też:


Komentarze