Święto Porteru Bałtyckiego 2018. Relacja z obchodów w Warszawie


Czekałam na Święto Porteru Bałtyckiego jak na zbawienie. Rzadko jest możliwość spróbowania jednego dnia aż tylu świetnych porterów z beczki. Całe szczęście przychodzi ten jeden dzień w roku - trzecia sobota stycznia - kiedy to na krany w wielu pubach wskakują specjalnie na ten dzień zachomikowane beczki czegoś wyjątkowego albo premiery... też czegoś wyjątkowego. Albo i niezbyt wyjątkowego. W każdym razie porteru!

Ale Święto Porteru Bałtyckiego uświadamia mi dość boleśnie, jak poważnym utrudnieniem jest to, że w większości pubów najmniejszą sprzedawaną objętością piwa jest 0,3 l. W sytuacji, kiedy chce się wypić dwa-trzy mocne (a przecież taki właśnie jest porter!) piwa, to pewnie taka objętość jest optymalna. Ale kiedy chce się spróbować wielu... cóż, konsekwencje mogą być przykre. 

Świąteczną przygodę zaczęłam o 15.00 w Craft Beer Muranów. Wtedy właśnie podpięta została beczka trzeciej warki Imperium Prunum z Browaru Kormoran i byłam ciekawa, ile osób zjawi się, żeby tego piwa spróbować. Nie było szaleństwa, zabijania się, kolejek, które stały przed drzwiami od poniedziałku. Razem ze mną weszła grupka licząca mniej niż dziesięć osób, z której każdy oczywiście zamówił Imperium Prunum. Kilka butelek też od razu się rozeszło. 


Ja, z przekory, zaczęłam dzień z doskonale już znanym 652 m n.p.m. z Browaru Podgórz. Fantastyczne, świetnie ułożone piwo z ogromną ilością suszonych owoców i czekolady w aromacie. Do niego wzięłam przygotowaną przez Jarecki Gotuje specjalnie na Święto Porteru Bałtyckiego - donuty w porterze z czekoladą i boczkiem.


Imperium Prunum w Muranowie sobie odpuściłam, bo zakładałam, że i tak jeszcze się go napiję w Jabeerwocky. Tak też się stało. Ale wcześniej zrobiłam sobie przegląd innych porterów na jabeerowej tablicy.


Był więc Jabeer Porter - kooperacja Jabeerwocky i HaandBryggeriet - w wersji leżakowanej w beczce po Akevitcie (moim skromnym zdaniem wersja nieleżakowana jest zdecydowanie lepsza, ale nie jestem aż taką fanką beczek - patrz: 10 piwnych zjawisk, które powinny zniknąć w 2018 roku). Wciąż jest czekolada deserowa, sporo suszonych owoców i wanilii, ale też dużo ziół akkevittowych.

Spróbowałam też po przerwie Porter Noster z Czarnej Owcy, który ostatnio piłam na początku grudnia. To była ostatnia beczka tego piwa w Polsce, Muszę przyznać, że z czasem Porter Noster zmienił się bardzo na plus. Wciąż jest bardzo słodki, wręcz karmelkowy, ale za to bardzo gładki i dobrze ułożony. Kojarzy się z nalewką kakaową. Pojawia się w nim też trochę kokosa.


Zupełnie zaskakujący był Porter Baltique z Les Trois Mousquetaires. Polecam spróbować, jeżeli kiedyś będziecie mieli okazję. Jest niesamowicie słodki, ale - w przeciwieństwie do pozostałych porterów, które w sobotę piłam - nie dominuje w nim czekolada. Jest za to mnóstwo fig i daktyli. Bardzo fajny porter.

Była i premiera z Browaru Widawa - 5th Anniversary Imperial Smoked Baltic Porter Bourbon Barrel Aged. Beczkę słabo czuć, ale samo bazowe piwo jest świetne, więc nie narzekam. Tylko dla miłośników bardzo wyraźnej wędzonki. Kiełbaska, ognisko, te sprawy.


Był też Porter Klasyczny z Birbanta, który akurat w tym samym czasie miał swoją premierę w Piwnej Sprawie. Udane piwo, ale mało porterowe jak na klasyczny porter. Zbyt kawowy, zbyt palony, nie do końca w stylu.


No i dochodzimy do Imperium Prunum. Wystarczyło dla wszystkich chętnych - zarówno butelek, jak i beczki. Uprzedzając pytania: butelka podstawowego Imperium Prunum kosztowała 35 zł (o ile wiem, jeszcze są), butelka Esencji - 60 zł. W sprzedaży były też butelki poprzednich warek za 70 zł za sztukę.

Dziwnie jest. W gruncie rzeczy jest to słodkawe piwo, ale dzięki temu, jaki charakter ma wędzonka ze śliwek, momentami wydaje się bardzo wytrawne. No właśnie, wędzonka. Wędzonki, takiej kojarzącej się w popiołem, jest mnóstwo. Mam wrażenie, że dużo więcej niż w zeszłorocznej warce, w której dominowała jednak śliwkowość. Nowa warka jest trochę bardziej podobna do pierwszej. Aromat utrzymuje się bardzo, bardzo długo nawet w pustym szkle.


Przy okazji można było spróbować głównych "winowajców", czyli suski sechlońskiej, która nadała Imperium Prunum ten fantastyczny aromat. Meeeeega gorzkie. W 2016 r. jadłam te, które były wyciągnięte z pierwszej warki, i one aż tak nie smakowały popiołem.


Dalsze plany na wieczór zakładały odwiedzenie Kufli i Kapsli i spróbowanie Naszego Dzikiego Bałtyku. Ale w Kupslach tłok był tak potworny, że odpuściłam.


Wpadłam za to do Hoppiness na Captain Baltic BA Whiskey Edition z Pracowni Piwa i brownie na porterze. Przez brownie zupełnie przestałam czuć czekoladę w porterze i w ustach zostawała mi właściwie tylko beczka. Ciekawe doświadczenie. Czując, że mój koniec może być bliski, nie wypiłam całości. Ze smutkiem oddałam prawie pełny pokal dobrego porteru.


Pozostaje czekać na przyszły rok. Od samego początku przyglądam się temu, jak rozwija się Święto Porteru Bałtyckiego i cieszy mnie, że coraz więcej pubów i browarów angażuje się i stara się przygotować coś ciekawego. Jeszcze żeby tylko wszędzie dało się spróbować porterów w objętościach mniejszych niż 0,3 l...

Zobacz też:

Komentarze