Cantillon Zwanze Day pierwszy raz w Polsce - w Mikkeller Bar Warsaw


Na to, żeby do Polski zawitał w końcu Cantillon Zwanze Day, czekało wielu beer geeków. I oto nastał - dnia dwudziestego dziewiątego września roku Pańskiego MMXVIII.


Przyznam się do czegoś - spanikowałam. Naprawdę byłam przekonana, że wszystko sprzeda się na pniu i po cholerę wstawałam rano, żeby dojechać do Mikkellera na południe, jak już kilka minut po południu nie będzie piwa i na pewno się na nie nie załapię. W panikowaniu pomogły mi komentarze na Jepiwce, z których wynikało, że cały świat zmierza do Mikkellera. Pomogło też to, że na Facebooku wydarzeniem było zainteresowanych ponad 500 osób, a numerków na Zwanze 2018 było zaledwie 130. Stresogenne.

Ale po kolei.

Zwanze Day to doroczne wydarzenie Cantillona. Jednego dnia w roku w wybranych lokalach na świecie pojawia się specjalne piwo. W tym roku był to blend lambików leżakowanych w beczkach po czerwonym winie: sangiovese, amarone i chianti.

I właśnie to specjalne piwo po raz pierwszy pojawiło się w Polsce - w Mikkeller Bar Warsaw. Na kranach znalazły się przy okazji inne rarytasy.


Już od południa można było wypić legendarny stout Fundamental Observation 2018 z Bottle Logic Brewing. 100 ml za 40 zł (a 200 ml za 70 zł). Naprawdę byłam przekonana, że skończy się tuż po południu. Specjalnie wstałam rano, żeby spróbować tego piwa. Okazało się, że mogłam sobie spokojnie pospać, a Fundamental Observation kupić nawet wieczorem. No ale nie szkodzi.

Jeżeli nie próbowaliście tego piwa, to pewnie zastanawiacie się, czy warto za nie aż tyle płacić. I to jest bardzo kłopotliwa kwestia. Bo oczywiście piwo jest świetne, ale nie powiem, żeby… nie wiem… otworzyło przede mną świat nowych doznań. Moje sutki nie nabrzmiały rozkoszą. Nie żałuję, że tyle zapłaciłam, bo chciałam tego piwa spróbować. Zresztą - jak już wspomniałam - jest świetne. To jedno z lepszych piw, jakie piłam. Ale większe wrażenie zrobiły na mnie choćby Black Note Stout (Bell’s Brewery) czy Abraxas (Perennial Artisan Ales). Pojawiła się przy okazji taka smutna refleksja, że polski kraft jeszcze długo nie osiągnie tego poziomu.


Do pary wzięłam przyjemne Rosé de Gambrinus z Cantillona. Spróbowałam jeszcze fantastycznego, intensywnie morelowego Fou’ Foune z Cantillona, jeszcze bardziej fantastycznego Hop Wave 2 z Equilibrium (koktajl z owoców tropikalnych, mnóstwo ananasa i mango, niby 8,5%, a nic nie czuć) i trochę rozczarowującego Nath z Cantillona (coś niefajnego w aromacie się pojawiło).


Po wizycie w Mikkeller Bar Warsaw w południe byłam już trochę spokojniejsza jeżeli chodzi o to, czy uda mi się dostać bilet na Zwanze. Bo nie wspomniałam jeszcze, że o 16.00 ruszała sprzedaż biletów, a samo piwo było lane od 21.00. I o 16.00 bilet dostałam bez problemu.


Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć, jaka kolejka była przede mną. Byłam wtedy ostatnia.


Kiedy następnego dnia przeczytałam na Facebooku, że zostało jeszcze trochę Zwanze, wszystko mi opadło. Mój niepokój był zupełnie niepotrzebny.


A jakie było samo Zwanze 2018? Bardzo dobre. Subtelne, zbalansowane, taniczne, z brzoskwiniowo-mangowo-winogronowym aromatem z dość delikatną domieszką dzikości.

Cieszę się, że Cantillon Zwanze Day udało się w końcu sprowadzić do Polski. Mam nadzieję, że nie było to jednorazowe wydarzenie i w kolejnych latach święto jeszcze się rozrośnie.

Zobacz też:


Komentarze