IV Warszawski Festiwal Piwa - relacja

Pamiętacie jeszcze pierwszą edycję Warszawskiego Festiwalu Piwa? Pamiętacie te pustki, rozczarowanie na twarzach wystawców i rozmowy o tym, że być może kolejny piwny festiwal w Polsce po prostu nie ma sensu? Trudno uwierzyć, że tak było jeszcze całkiem niedawno. W ostatni weekend Festiwal był wręcz oblężony.



Co ucieszyło mnie najbardziej? Mnóstwo ludzi, których widziałam pierwszy raz w życiu, a doskonale wiedzieli, jakiego piwa chcą :) Wiem, to brzmi dziwnie. Ale przypominam sobie, że podczas pierwszej edycji widywałam głównie twarze znane mi z innych imprez, a nieznajomi wydawali się nieco zagubieni. Szczególnie zapadła mi w pamięć jedna para, która już na koniec festiwalu dostała od Chmielarni jakieś fajne piwo (to mógł być Black Mikkellera), ale odmówiła, bo nie lubi ciemnych... A teraz? Byłam po prostu zachwycona tym, jak rozwija się piwna kultura.


Zdjęcia robiłam głównie pierwszego i trzeciego dnia festiwalu. Zobaczycie na nich m.in. ogromną kolejkę do stoiska Browaru Artezan, Grega Kocha na murawie oraz w trakcie panelu (który miał być o tym, czego Polska może się nauczyć od amerykańskiej piwnej rewolucji, ale chyba nie był), prawie puste półki na stoisku AleBrowaru (nawet octu nie mieli) i... Mgły Chwaliszewa, które piję, jak tylko gdzieś znajdę :)

























Komentarze