Pisałam już o Guinness Storehouse i pokazywałam zdjęcia samego browaru, teraz czas na miejsca, w których można napić się piwa i sprawdzić, co ma do zaoferowania Dublin.
The Brazen Head
The Brazen Head to najstarszy pub w Dublinie - uważa się, że istniał w tym miejscu od 1198 r. Reklamuje się jako najstarszy w Irlandii, ale w Athlone jest starszy - pochodzący z 900 r. Sean's Bar. Jest to zresztą prawdopodobnie najstarszy pub na świecie.
Budynek, w którym obecnie znajduje się The Brazen Head, pochodzi z XVIII wieku. Lokal przyciąga turystów nie tylko swoim wiekiem i niezwykłym wyglądem. Zaglądają tu miłośnicy literatury - jest to bowiem pub, który pojawia się w "Ulissesie" Jamesa Joyce'a. Zresztą od XII wieku odwiedziło go całkiem sporo wybitnych postaci.
Jest to naprawdę duże miejsce składające się z ogródka (dziedzińca?) i labiryntu pomieszczeń, ale jest kompletnie wypełnione ludźmi. Mimo najszczerszych chęci wypicia w najstarszym pubie w Dublinie, musiałam odpuścić. Pocieszam się, że niewiele straciłam - na kranach były tylko piwa koncernowe. A tymczasem w Irlandii prężnie rozwija się przecież piwowarstwo rzemieślnicze.
The Black Sheep i The Brew Dock
Chociaż puby znajdują się w pewnej odległości od siebie, napiszę o nich razem, bo... poza wystrojem (The Black Sheep nieco bardziej w stylu rupieciarni, The Brew Dock - nawiązującym do tradycyjnego pubu) w gruncie rzeczy niewiele się od siebie różnią.
Oba są dość niewielkie (jak na dublińskie standardy) i oba należą do rzemieślniczego browaru Galway Bay, co oznacza, że można się w nich napić tego samego (przy czym na kranach są też piwa innych browarów rzemieślniczych).
The Brew Dock to najwyżej oceniany pub w Dublinie na ratebeer.com. Drobne oburzenie wywołało u pary zagranicznych turystów to, że nie ma w nim Guinnessa ("Jak to nie serwujecie 'takiego' piwa?!").
J.W. Sweetman
J.W. Sweetman jest położony nad rzeką Liffey w takim miejscu, że odwiedziłam go dwa razy. Drugi raz wpadłam tam głównie dlatego, że akurat był po drodze - tuż obok kończył się rejs wycieczkowy.
To jedyny pub w Dublinie, w którym piwo warzone jest na miejscu. Sześć tamtejszych (takich sobie) piw było akurat na kranach. Oprócz nich do wyboru były jeszcze piwa z dużych browarów.
Wystrój zdecydowanie zahacza o tradycję, ale nie jest aż tak przeładowane detalami jak puby "historyczne". Miejsce jest dość duże, z barami na każdym piętrze i mnóstwem zakamarków. Przyjemne.
The Porterhouse
The Porterhouse leży w Temple Bar - części Dublina słynącej z pubów, o której za chwilę - ale jest w pewnym sensie częścią zupełnie innego piwnego świata. Z kraftowego punktu widzenia jest zdecydowanie najciekawszym miejscem w Temple Bar. I przyznaję, że jest to też pub, który zrobił na mnie największe wrażenie. Wystrój absolutnie zapiera dech w piersiach - kilka pięter, dużo drewna, kolorowe (ale gustowne) oświetlenie, bardzo dużo butelek na ścianach.
Wybór piw powinien zadowolić nawet najbardziej wymagających - poza piwami warzonymi przez Porterhouse Brewery (polecam Oyster Stout - na zdjęciu poniżej) - jest sporo innych wyrobów irlandzkich i z całej reszty świata.
Rozczarowało tylko to, że z polskich piw mieli wyłącznie Lecha. Taki zgrzyt. Szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę to, w jak nobilitującym zagranicznym towarzystwie ten Lech się znalazł...
W The Porterhouse, jak na Temple Bar przystało, też jest muzyka na żywo. Nie tylko tradycyjna.
Jeszcze chyba nigdy nie pisałam o toaletach w pubie, ale akurat w przypadku The Porterhouse warto o nich wspomnieć. OK, nie wiem, jak wyglądają męskie, więc piszę to na podstawie doświadczenia w toalecie damskiej. Na pewno widzieliście w toaletach na ścianach czy drzwiach napisy. Otóż w The Porterhouse sztuka pisania po ścianach osiągnęła zupełnie nowy poziom. Ludzie piszą całe historie. Wielozdaniowe opowiadania o swoim życiu. Wyznają rzeczy, których nigdy nikomu nie powiedzieli. Toalety stały się fascynującymi konfesjonałami.
Temple Bar
Na koniec zostawiłam jedno z pierwszych miejsc, do których udaje się turysta w Dublinie - Temple Bar. To jest właśnie to, z czego Irlandia słynie najbardziej - historyczne puby z muzyką na żywo. Słowo klucz: tradycja.
Jest kolorowo, wesoło, gwarno i... niestety tłoczno. Na dodatek wybór piw sprowadza się do Guinnessa i eurolagerów.
Trudno było jednak opuścić Dublin bez zasmakowania w tradycji. Zmęczeni poszukiwaniami wolnego miejsca wybraliśmy pub troszkę na uboczu - The Old Storehouse. Z ciekawości zdecydowałam się na guinnessowy Hop House 13 Lager. Okazał się lepszy niż się spodziewałam - w zasadzie nie miał smaku. Ciekawość zaspokojona.
Zdecydowanym plusem The Old Storehouse jest to, że tuż obok znajduje się Leo Burdock ze świetnymi rybami z frytkami. Polecam. Warto spróbować wędzonej ryby, chociaż ostrzegam, że ma dość intensywny smak i szybko może się przejeść.
Skoro już o jedzeniu mowa, to jeżeli będziecie w Dublinie, wpadnijcie na śniadanie irlandzkie do Slattery's.
Jeżeli chodzi o piwo, to wybór jest tam raczej niewielki.
The Brazen Head
The Brazen Head to najstarszy pub w Dublinie - uważa się, że istniał w tym miejscu od 1198 r. Reklamuje się jako najstarszy w Irlandii, ale w Athlone jest starszy - pochodzący z 900 r. Sean's Bar. Jest to zresztą prawdopodobnie najstarszy pub na świecie.
Budynek, w którym obecnie znajduje się The Brazen Head, pochodzi z XVIII wieku. Lokal przyciąga turystów nie tylko swoim wiekiem i niezwykłym wyglądem. Zaglądają tu miłośnicy literatury - jest to bowiem pub, który pojawia się w "Ulissesie" Jamesa Joyce'a. Zresztą od XII wieku odwiedziło go całkiem sporo wybitnych postaci.
Jest to naprawdę duże miejsce składające się z ogródka (dziedzińca?) i labiryntu pomieszczeń, ale jest kompletnie wypełnione ludźmi. Mimo najszczerszych chęci wypicia w najstarszym pubie w Dublinie, musiałam odpuścić. Pocieszam się, że niewiele straciłam - na kranach były tylko piwa koncernowe. A tymczasem w Irlandii prężnie rozwija się przecież piwowarstwo rzemieślnicze.
The Black Sheep i The Brew Dock
Chociaż puby znajdują się w pewnej odległości od siebie, napiszę o nich razem, bo... poza wystrojem (The Black Sheep nieco bardziej w stylu rupieciarni, The Brew Dock - nawiązującym do tradycyjnego pubu) w gruncie rzeczy niewiele się od siebie różnią.
Oba są dość niewielkie (jak na dublińskie standardy) i oba należą do rzemieślniczego browaru Galway Bay, co oznacza, że można się w nich napić tego samego (przy czym na kranach są też piwa innych browarów rzemieślniczych).
The Brew Dock to najwyżej oceniany pub w Dublinie na ratebeer.com. Drobne oburzenie wywołało u pary zagranicznych turystów to, że nie ma w nim Guinnessa ("Jak to nie serwujecie 'takiego' piwa?!").
J.W. Sweetman
J.W. Sweetman jest położony nad rzeką Liffey w takim miejscu, że odwiedziłam go dwa razy. Drugi raz wpadłam tam głównie dlatego, że akurat był po drodze - tuż obok kończył się rejs wycieczkowy.
To jedyny pub w Dublinie, w którym piwo warzone jest na miejscu. Sześć tamtejszych (takich sobie) piw było akurat na kranach. Oprócz nich do wyboru były jeszcze piwa z dużych browarów.
Wystrój zdecydowanie zahacza o tradycję, ale nie jest aż tak przeładowane detalami jak puby "historyczne". Miejsce jest dość duże, z barami na każdym piętrze i mnóstwem zakamarków. Przyjemne.
The Porterhouse
The Porterhouse leży w Temple Bar - części Dublina słynącej z pubów, o której za chwilę - ale jest w pewnym sensie częścią zupełnie innego piwnego świata. Z kraftowego punktu widzenia jest zdecydowanie najciekawszym miejscem w Temple Bar. I przyznaję, że jest to też pub, który zrobił na mnie największe wrażenie. Wystrój absolutnie zapiera dech w piersiach - kilka pięter, dużo drewna, kolorowe (ale gustowne) oświetlenie, bardzo dużo butelek na ścianach.
Wybór piw powinien zadowolić nawet najbardziej wymagających - poza piwami warzonymi przez Porterhouse Brewery (polecam Oyster Stout - na zdjęciu poniżej) - jest sporo innych wyrobów irlandzkich i z całej reszty świata.
Rozczarowało tylko to, że z polskich piw mieli wyłącznie Lecha. Taki zgrzyt. Szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę to, w jak nobilitującym zagranicznym towarzystwie ten Lech się znalazł...
W The Porterhouse, jak na Temple Bar przystało, też jest muzyka na żywo. Nie tylko tradycyjna.
Temple Bar
Na koniec zostawiłam jedno z pierwszych miejsc, do których udaje się turysta w Dublinie - Temple Bar. To jest właśnie to, z czego Irlandia słynie najbardziej - historyczne puby z muzyką na żywo. Słowo klucz: tradycja.
Zdecydowanym plusem The Old Storehouse jest to, że tuż obok znajduje się Leo Burdock ze świetnymi rybami z frytkami. Polecam. Warto spróbować wędzonej ryby, chociaż ostrzegam, że ma dość intensywny smak i szybko może się przejeść.
Skoro już o jedzeniu mowa, to jeżeli będziecie w Dublinie, wpadnijcie na śniadanie irlandzkie do Slattery's.
Jeżeli chodzi o piwo, to wybór jest tam raczej niewielki.
Komentarze
Prześlij komentarz