Drugi dzień Warszawskiego Festiwalu Piwa


Oj, tłoczno się zrobiło w piątkowy wieczór. Kolejny dzień Warszawskiego Festiwalu Piwa przyniósł pierwsze rozczarowania (dum dum duuuum), ale i kilka kolejnych fajnych piw.




Tutti Frutti z Innych Beczek według tablicy było fruit IPA przeprawionym długopisem na juicy IPA. Niezależnie od nazwy, to przyjemne IPA z delikatnymi nutami owocowymi - głównie cytrusowymi, mangowymi i brzoskwiniowymi. W sam raz na festiwalowe śniadanie ;)


Nie chciałam przerywać dobrej passy podczas WFP i sięgnęłam po pewniaka - Piwne Podziemie. Tym razem Sour Candy. Trochę kwaśne, trochę gorzkie, mocno cytrusowe, orzeźwiające piwo. Dobre, ale nie zachwyciłam się nim tak jak Blue Sunshine w czwartek.


Kontynuując dobrą passę zajrzałam do Stu Mostów i wypiłam Salamander Cranberry Sour Ale. Taki kwas raczej dla początkujących kwasopijców ;) Bardzo pijalne piwo, nie jest ekstremalnie kwaśne. W aromacie i na finiszu jest trochę żurawiny.


W sumie nie wiem, dlaczego wypiłam aż tyle kwasów. Sour Kveik Madness od Beer Bros. to już sour z gatunku takich wykręcających twarz. Dla mnie osobiście nieco za kwaśny, ale obiektywnie rzecz biorąc udane piwo.


No i w pewnym momencie ta dobra passa musiała się skończyć. I to w bardzo zaskakującym miejscu - na stoisku Trzech Kumpli. Misty. Cebulka, ścierka, słodycz, karmel. Może to kwestia świeżości? A może wlali mi coś innego? Chyba nie, bo leciało z właściwego kranu... Co tu się stało? Nigdy wcześniej na browarze Trzech Kumpli się nie zawiodłam, a tu takie coś? Wylałam. Smuteczek.

Było i drugie przykre zaskoczenie. Piszę to naprawdę z ciężkim sercem. Bode Nie Manuj z Browaru Artezan na premierze mnie zachwyciło. Piłam je kilka razy jeszcze później i wciąż było fantastyczne. Od tamtej pory bardzo się zmieniło. Straciło większość swojej cytrusowości i lekkości. To już zupełnie inne piwo.


Zobacz także:
Wrażenia po pierwszym dniu Warszawskiego Festiwalu Piwa

Komentarze