Piwo w Amsterdamie


Spędziłam kilka dni na eksplorowaniu miasta, którego ulice pachną piwem z zielonej butelki ;) To był mój czwarty wypad do Amsterdamu, poprzednio byłam tam w 2013 r. Do stolicy Holandii wróciłam z pewną ciekawością. Czy po tym, co przez ostatnich kilka lat wydarzyło się na rynku piw rzemieślniczych w Polsce, nadal będę zachwycona tym, co znajdę?

Zdążyłam odwiedzić tylko kilka miejsc z długiej przygotowanej wcześniej listy. Znalazło się na niej trochę multitapów, brewpubów i sklep. Od razu odpuściłam sobie Heineken Experience, które wydało mi się stratą cennego czasu. Może zajrzę tam następnym razem.

Oedipus Brewery & Taproom

Piwna przygoda w Amsterdamie musiała się zacząć właśnie tutaj. Powód? Prosty. Przylecieliśmy w niedzielę, a to oznacza, że w kolejnych dniach nie byłoby możliwości zajrzenia do Oedipusa. Taproom jest czynny tylko od czwartku do niedzieli.


Na 12 kranach są przede wszystkim nowofalowe piwa - kwasy, amerykańskie chmiele, owoce...


Jeżeli nie mieliście okazji pić nic z tego browaru, to wiedzcie, że są to piwa na naprawdę wysokim poziomie. Podczas eksplorowania piwnej sceny Amsterdamu przekonałam się, że to nie jest aż takie częste w holenderskim crafcie.


Przy okazji wizyty w taproomie można rzucić okiem na sam browar.


Gdzieś między tym wszystkim kręcił się kot, ale nie udało się go złapać aparatem :)


Na miejscu jest też kuchnia serwująca burgery i frytki.

Beer Temple

Beer Temple w zasadzie uważane jest za punkt obowiązkowy podczas wizyty w Amsterdamie. To lokal z 35 kranami, na których są w dużej mierze amerykańskie piwa. Pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie wybór piw w 2013 r... Tym razem nie zabawiłam tam długo. Było tłoczno i miałam problem ze znalezieniem czegoś ciekawego na kranach. Wiem, jestem rozpieszczona. Obiecywałam sobie, że zajrzę tam jeszcze raz i spokojnie przyjrzę się wszystkiemu, ale jakoś nigdy nie było po drodze, a na liście miałam ciągle wiele obiecujących miejsc do odwiedzenia.


Gollem's Proeflokaal

Gollem jest w Amsterdamie w kilku miejscach, odwiedziłam taki na Overtoom. Miejsce ma zupełnie inny klimat niż nieco hipsterski Oedipus. Bardziej nawiązuje do wyglądu starego pubu. Jest przytulne.


Na 17 kranach były głównie klasyczne belgijskie style, chociaż znalazło się i kilka holenderskich craftów. Ogólnie rzecz biorąc, wybór nie przyprawiał o zawrót głowy.


Przetestowałam też serwowany tam miks smażonych przekąsek. Mogę polecić.


Brouwerij 't IJ

Brouwerij 't IJ to wyjątkowe rozczarowanie. Tym bardziej, że aż by się chciało, żeby piwo warzone i serwowane w takim miejscu było wyjątkowe.


Browar znajduje się w dawnej łaźni obok młyna Grooyer z 1814 r. Malowniczo.


Przed budynkiem jest spory ogródek.


W środku z kolei jest niewiele miejsca. Udało mi się dorwać kawałek stolika, przy którym nie można było usiąść.


I tu już zrobiło się niefajnie. Można zamówić deskę piw. Fantastycznie. Widzę, jak ktoś ją zamawia. Tuż po tej osobie okazuje się jednak, że już nie można zamawiać desek, bo w lokalu zrobił się za duży ruch. Cóż.


Całe szczęście dwa zamówione piwa okazują się niezbyt udane i nie żałuję, że nie miałam okazji spróbować ich więcej.


Browar można na miejscu oglądać tylko przez szybę.


In de Wildeman

To jedyne miejsce, do którego wróciłam na kolejną wizytę. Przekonały mnie klasyczny, przytulny wystrój i świetna, kontaktowa obsługa. Pod tymi dwoma względami jest to moim zdaniem wzór do naśladowania i brakuje mi w Polsce takich miejsc. Poza tym lokalizacja jest bardzo dobra - kilka minut na piechotę od dworca.



Wybór piw na kranach był przyzwoity, chociaż nie powalał. Za każdym razem udało się jednak znaleźć coś fajnego (pierwszy raz miałam okazję napić się piw z nowozelandzkiego browaru 8 Wired - polecam). Na dodatek niedaleko pubu jest czynne do późna okienko z bardzo dobrymi frytkami ;)


Arendsnest

Wybór jest w Arendsnest ogromny. Chyba nie ma w Amsterdamie miejsca z większą liczbą holenderskich piw na kranach.


Wpadłam tuż przed zamknięciem, więc załapałam się tylko na jedno piwo, które okazało się nie najlepsze i przekonało mnie ostatecznie, że IPA z De Molen można sobie z czystym sumieniem odpuszczać ;)


Arendsnest jest stosunkowo małym miejscem, położonym w malowniczej okolicy, jaką jest Jordaan. Jeżeli będziecie kiedyś zwiedzać Amsterdam, prawie na pewno przejdziecie obok. Warto zajrzeć, chociaż o miejsce jest tam ciężko.


Brouwerij de Prael

W Brouwerij de Prael jest bardzo ładnie (naprawdę fajny, nowoczesny wystrój, wykorzystujący pewne tradycyjne motywy), jest dobre, lunchowe jedzenie i... właściwie na tym koniec.


Bo piwa (warzone na miejscu) są takie sobie. Spróbowałam czterech (przede wszystkim dlatego, że musiałam czymś popić obiad ;) i żadnego z nich nie wspominam z rozrzewnieniem, z jakim myślę np. o 8 Wired, które piłam w In de Wildeman.


Brouwerij Troost

Do tego browaru trzeba wyjechać kawałeczek poza centrum Amsterdamu. Troost reklamuje się jako największy niezależny browar w stolicy Holandii. Warzy w dwóch miejscach - w byłym klasztorze w De Pijp i w byłym budynku gazowni Westergas. Odwiedziłam ten drugi.


W wystroju panuje pewna oszczędność, którą osobiście lubię. Część pubowa jest ogromna, jest nawet miejsce na zespół (o ile wiem, są tam koncerty jazzowe). Browar jest za szybą, ale i tak już przy wejściu uderza zapach gotującej się brzeczki.


Można zamówić deskę piw. Na każdym stoliku są karty z opisami tego, co jest na kranach. Najsłabsze piwa, których próbowałam, były co najmniej średnie, więc poziom jest przyzwoity i warto zajrzeć.


De Bierkoning

Plany na zakupy w tym sklepie były ambitne. W walizkach mieliśmy dużo miejsca, które miały wypełnić piwa rzemieślnicze, które ciężko dostać w Polsce. Z poprzednich wyjazdów do Amsterdamu przywoziłam zawsze ogromne liczby butelek.


A tym razem niespodzianka. Nie znalazłam absolutnie nic wyjątkowego. Tak, sklep jest bardzo dobrze zaopatrzony, ale już minęły czasy, w których to zaopatrzenie robiło wrażenie na wyposzczonej Polce.


Cóż, Amsterdam przestał mi się jawić jako piwny raj. Na kranach bywa nudno - królują style belgijskie, tylko od czasu do czasu pojawia się coś nowofalowego.

Podczas kolejnej wizyty na pewno wpadnę do Oedipusa i pewnie do drugiej lokalizacji Troost. In de Wildeman i tak będzie po drodze do jakiegoś miejsca, więc tam też chętnie wrócę.

Komentarze