Zapraszam na przegląd piwnych ciekawostek, które pojawiły się w zagranicznych mediach w ostatnim tygodniu.
Pils jest nowym IPA
"Washington Post" twierdzi, że pilsy wracają do łask wśród miłośników craftu. Teoria jest oparta na wynikach, które podaje Bart Watson z Brewers Association. Według nich sprzedaż rzemieślniczych pilsów wzrosła trzykrotnie od 2013 do 2016 r. Oznacza to tyle, że 1% sprzedawanych piw rzemieślniczych w USA to pilsy (podczas gdy 25% stanowią IPA).
O tym samym pisze GQ, więc może naprawdę jest coś na rzeczy?
Brytyjskie piwa zdrożeją
"Telegraph" pisze, że miłośnicy craftów dostaną po kieszeni. Ceny amerykańskich chmieli są coraz wyższe, a to oznacza, że i piwo z ich dodatkiem będzie kosztowało więcej. Cascade, jak podaje gazeta, zdrożało o 60% w porównaniu z ubiegłym rokiem. Coraz więcej kosztuje także Simcoe. Ma to przede wszystkim związek z małymi ilościami tych chmieli dostępnymi na rynku. Ale na tym nie koniec problemów Brytyjczyków. W związku z referendum ws. Brexitu spadła wartość funta, a to oznacza dodatkowy wzrost ceny chmieli z USA.
Piwo na bóle
Naukowcy z University of Greenwich stwierdzili, że najlepszym środkiem na kaca jest... piwo. I to nie wszystko. Z ich badań wynika, że dwie pinty piwa może zmniejszyć odczuwany ból o ćwierć.
Naukowcy podkreślają jednak, że wynik badań nie oznacza, że spożywanie alkoholu jest dla nas dobre :)
Całe życie źle trzymacie butelkę...
To jest jeden z tych artykułów, przy których człowiek łapie się za głowę i nie wierzy, że ktoś faktycznie postanowił o tym napisać. Otóż okazuje się (uwaga, to będzie szokujące), że dłoń ogrzewa piwo i żeby go nie ogrzewała, trzeba złapać butelkę w miejscu, w którym nie ma piwa... Czyli za szyjkę. Jeżeli więc upieracie się przy piciu piwa z butelki (i to takiego, które najlepiej smakuje, kiedy jest lodowate - jak sugeruje "The Sun"), to pamiętajcie, o tej niezwykle ważnej wskazówce.
Komentarze
Prześlij komentarz