Pijana Czapla w Olsztynie. Znowu muszę coś skrytykować


Ostatnio każda wizyta w Olszynie wywołuje we mnie konflikt wewnętrzny. Bo naprawdę nie chcę krytykować tamtejszych inicjatyw. Uważam się za olsztyniankę, kocham to miasto i bardzo chcę, żeby rozwijało się piwnie. Owszem, jest siedzibą najlepszego browaru regionalnego w Polsce - Browaru Kormoran - ale wciąż, jak w przypadku wielu mniejszych miast, piwna rewolucja nie wkroczyła do niego na dobre.


Od jakiegoś czasu w Olsztynie działa Browar Warmia, w którym powstają niezłe piwa, ale sam budynek jest tak szpetny i tak psuje piękną okolicę, że trudno mi napisać na jego temat coś dobrego (zobacz: Kilka słów o tym, dlaczego Browar Warmia nie cieszy mojego oka).

Miałam nadzieję, że kraftowa sytuacja Olsztyna zmieni się dzięki powstaniu Pijanej Czapli. A tu takie rozczarowanie...


Wybrałam się do Pijanej Czapli w sierpniu, w czasie urlopowego wypadu na Warmię i Mazury. Lokal działa już od stycznia, ale dopiero latem wpadłam do Olsztyna i mogłam zobaczyć, jak to wszystko wygląda. O ile wiele z niedociągnięć (o których za chwilę) można wybaczyć lokalowi, który działa od niedawna, o tyle po siedmiu miesiącach od otwarcia pewne rzeczy powinny wyglądać już inaczej.


Pijana Czapla znajduje się w świetnym miejscu - nad Łyną, tuż przy moście św. Jana. Oznacza to, że ma przepięknie położony, duży ogródek nad rzeką. I na ogródku właściwie kończą się zachwyty nad Czaplą.


Pierwsze wrażenie po wejściu i zerknięciu na tablicę: jest dobrze. 20 kranów, na kilku z nich naprawdę fajne piwa... Wybraliśmy, co chcemy, mąż poszedł się rozejrzeć, a ja zamawiałam. I... okazało się, że nie ma piwa. Nie ma piwa, które jest na tablicy. OK, zdarza się, że się coś skończy. Rozumiem, wiem, jak to działa. Podaję drugi wybór. I... nie ma piwa. Hm, to już trochę niepokojące. I wtedy dowiaduję się od barmana, że są tylko te piwa, które nie mają narysowanego "x" nad kranem. Nad kranami jest siedem "x". Czyli na 20 kranów tylko na 13 są piwa. Szczerze mówiąc, nie spotkałam się wcześniej z taką praktyką. Jeżeli coś się kończy, to wymazuje się to z tablicy. A poza tym - brak jednego czy dwóch piw jest zrozumiały. Kiedy kończy się siedem i nic nie jest na ich miejsce podpięte, to coś jest nie tak.



Usiadłam obok huśtawki i zaczęłam się rozglądać. Nie wiem, jaki był pomysł na wystrój Pijanej Czapli, ale chyba coś nie wyszło. Najbardziej przeszkadza to, że wszystko jest takie niechlujne. Rozumiem oszczędność, surowy wystrój i stworzenie lokalu za grosze, ale nie mam pojęcia, co się stało w Czapli. A właściwie co się nie stało, bo lokal siedem miesięcy po otwarciu wyglądał, jakby był w trakcie remontu.



Kable zwisające ze ścian, odsłonięte cegły, które nie mają charakteru ozdobnego, zasyfiona podłoga, naprawdę duże ilości brudu - kurzu, pyłu, gęstych, starych pajęczyn... No, nie jest to miejsce, w którym chce się przebywać. Gdyby w ogródku były wolne stoliki, to pewnie właśnie tam byśmy usiedli. Ale nie było.



W końcu z Czapli wygoniła nas muzyka, która nagle z przyjemnego rocka przeskoczyła w jakąś taneczną łupankę. Tak się nie robi klientom.


Dobrze, że w Olsztynie nareszcie jest miejsce, w którym można się napić Kormorana. Szkoda, że to miejsce wygląda tak, jak wygląda.


Komentarze