Dzień Kobiet. Bardzo grzeczny wpis bez jakichkolwiek kontrowersji...


Zobaczcie, jak grzecznie sobie siedzę z piwem na tym zdjęciu. A to wszystko dlatego, że absolutnie niczego nie knuję. To jest wpis stworzony po to, żeby wszystkim piwnym paniom życzyć miłego dnia z okazji ich święta. I tylko po to. Nie ma w tym żadnego podstępu.



(złowrogi śmiech)

Tak naprawdę to wpis z okazji Dnia Kobiet... w krzywym zwierciadle. We wpisie zwracam się do kobiet, co absolutnie nie oznacza, że nie mogą go czytać mężczyźni. Mogą. Może nawet coś z niego wyniosą (uwaga, będzie o miesiączkowaniu!).

Drogie Panie, dziś jest Wasze święto. Dzisiaj poczytacie na blogach o tym, jakie piwa lubią kobiety. Może któryś bloger pokusi się o stworzenie zestawienia kobiet polskiego craftu. Ktoś może nawet przypomni, że kiedyś to kobiety odpowiadały za warzenie piwa. Może nawet podkreśli to, że kobiety są lepszymi sensorykami.

Ale spokojnie, niech Was ta sytuacja nie przeraża, jutro wszystko wróci do normy.

Dzisiaj mówią, że jesteście lepszymi sensorykami? Jutro przypomną, że Wasze hormony sprawiają, że nie nadajecie się na sensoryków - w końcu najlepszymi szefami kuchni nie bez powodu są mężczyźni. Miewałam rozmowy z piwnymi sędziami, którzy niemalże jednym tchem potrafili powiedzieć mi, że kobiety są lepszymi sensorykami (przystosowanie ewolucyjne, przetrwanie gatunku, takie tam), ale jednocześnie kompletnie się na sensoryków nie nadają (szalejące hormony).

To, że hormony mają wpływ na zmysł węchu u kobiety, jest niezaprzeczalne. Rzecz w tym, że wielu "specjalistów" jest przekonanych, że przez hormony kobiety mają... hm... pomylone zmysły. To znaczy, że czują coś, czego nie ma. Albo nie czują czegoś, co jest. Mylą zapach banana z boczkiem. A to nie tak.

Jeżeli jesteś kobietą, to pewnie sama zauważasz, kiedy inaczej reagujesz na zapachy. Kiedy stają się intensywniejsze niż zwykle. I zdajesz sobie z tego sprawę. Ja się na tym najczęściej łapię w sklepie, przechodząc obok półek albo stojąc w kolejce, kiedy czuję, co człowiek stojący przede mną jadł na obiad. Właśnie o to w tym wszystkim chodzi - dzięki hormonom czasami czujemy bardziej intensywnie. Nie znajdujemy czegoś, czego nie ma, tylko czujemy coś, co dla innych jest niewykrywalne. Sorry, jesteśmy w tym po prostu lepsze.

Żeby nie było, że tak sobie tylko gadam - są badania, które tego dowodzą. Na przykład w tym badaniu opublikowanym w "Biological Psychology" naukowcy przebadali ponad trzysta kobiet w różnych momentach cyklu i trzy grupy kontrolne - kobiety po menopauzie, dziewczynki przed okresem dojrzewania i mężczyzn. Ustalili, że najniższy próg wyczuwalności zapachu jest u kobiet w czasie owulacji. Takie same wyniki dało też to i to badanie.

Niższy próg wyczuwalności zapachu jest - jak podejrzewają naukowcy - zasługą wyższego poziomu estrogenu. Panie pewnie to wiedzą, ale w razie gdyby tekst czytali niezbyt zaznajomieni z tematem panowie, to wyjaśniam, że cykl menstruacyjny rozpoczyna się pierwszego dnia krwawienia. Wtedy poziom estrogenu jest bardzo niski. Po zakończeniu miesiączki, czyli od ok. siódmego dnia cyklu, poziom estrogenów zaczyna wzrastać i osiąga szczytowy poziom w czasie owulacji. Także to właśnie po zakończeniu miesiączki możemy się spodziewać wzrostu wrażliwości na zapachy.

Zupełnie na marginesie i w ramach ciekawostki dodam, że wyższy poziom estrogenu oznacza też - jak wynika z badań - wyostrzenie słuchu. Są też badania, które wskazują, że w czasie owulacji kobiety mają lepszy wzrok.

Już widzę, jak w niektórych panach zaczyna się gotować i chcą wytknąć, że właśnie przez to kobiety są gorszymi sensorykami. Bo poziom ich wrażliwości zmienia się w ciągu cyklu. Bo co przeciętnego człowieka obchodzą niewyczuwalne aromaty. Chcę im wyjaśnić kilka rzeczy.

Po pierwsze, badania pokazują, że hormony nie wywołują w nas takiej dezorientacji, jaką niektórzy z Was nam zarzucają, czyli kompletnego pomylenia. Po prostu w okolicach owulacji stajemy się bardziej wyczulone. Nie mamy halucynacji, jeżeli czujemy coś, czego Wy nie wyłapujecie. Biologia po prostu dała nam trochę lepsze narzędzia niż Wam. Zdarza się. Zaakceptujcie to.

Po drugie, nasze organizmy nie są dla nas aż taką zagadką, jaką są dla Was. Większość z nas doskonale sobie zdaje sprawę z tego, co się z nami dzieje w poszczególnych dniach cyklu. Nie jesteśmy bezwładnymi marionetkami na sznurkach pociąganych przez hormony. Jeżeli wyczuwam coś wyjątkowo intensywnie, a wiem, w której fazie cyklu jestem, to biorę pod uwagę to, że inni mogą tego nie czuć. Dlatego czasem w rozmowach z piwowarami rzucam, że czuję w piwie siarkowodór, ale mogą tę uwagę zignorować, bo mało kto go wyczuje. I przy ocenach piw biorę poprawkę na to, że dni są różne.

Po trzecie, panowie też nie są idealni. Na nasze (ogólnoludzkie) możliwości sensoryczne ma wpływ tyle różnych czynników (poczynając od tego, co wcześniej jedliśmy, przez choroby przewlekłe, po niedawno przyjmowane leki), że naprawdę trudno byłoby znaleźć "nienaruszonego" człowieka. Czy wiecie, że nawet tak niewinny dodatek do dania jak orzeszki piniowe może Wam zaburzyć zmysł smaku na kilka tygodni?!

Także, drogie Panie, jeżeli ktoś Wam wytyka hormonalną ułomność, pamiętajcie, że nie ma racji. A niektórzy Panowie - zacznijcie trochę poważniej traktować to, co o piwach mówią kobiety.

_________________________________________

Zobacz też:


Komentarze

  1. Żaba, kiedy materiał jakiś Mikkelera? :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka zdjęć i refleksji z otwarcia wrzuciłam na FB, więcej będzie, jak tylko wybiorę się tam na spokojny obiad :)

      Usuń

Prześlij komentarz