Premiera flandersów z Browaru Łańcut


Nie będę ukrywać, że nie mogłam się doczekać tej premiery. Piotr Wypych kilka miesięcy temu przyniósł do spróbowania flandersy, nad którymi pracował Browar Łańcut, i już wtedy zrobiły na mnie niemałe wrażenie. Byłam jednak przekonana, że do sprzedaży trafi tylko jedna wersja. A tu niespodzianka - na kranach w Jabeerwocky znalazło się ich więcej: z Lactobacillusami, Roselare i Brettanomycesami, a do tego każda z nich także w wersji leżakowanej w beczkach po winie. W sumie sześć różnych flandersów. Wszystkie dobre, wszystkie polecamy ;) A tak zupełnie serio, zdania przy barze były mocno podzielone. Nie co do tego, czy te flandersy są dobre, to nie budziło wątpliwości. Głosy były różne co do tego, która wersja jest najlepsza. Mnie najbardziej podobała się Roselare - była delikatnie kwaśna, ale też pojawiało się w niej trochę słodyczy. W aromacie wiśnie (razem z pestkami), jeżyny, odrobina karmelu. Dużo się dzieje. Na drugim miejscu ex aequo umieściłabym obie wersje flandersów brettowych - zdecydowanie bardziej wytrawnych.



Na zdjęciu tylko cztery wersje, bo z wrażenia zapomniałam zrobić zdjęcie dwóm następnym ;) Ale za to możecie zobaczyć piękną łańcutową podkładkę pod piwo i okolicznościowe ciasteczko.


Komentarze