Debiut browaru Hopito


W sobotę zadebiutował nowy browar kontraktowy - warzący w BeerLabie Browar Hopito. Żeby go spróbować, musiałam... ekhm... wyjść ze swojej strefy komfortu ;) Bo premiera nie odbywała się w multitapie, ani nawet w zwykłym pubie, tylko w lokalu o nazwie Mr. Pancake. Tak, w miejscu z naleśnikami, które bardziej niż do zjedzenia nadają się na Instagrama ;) Chyba jedyną osobą, która czuła się tam bardziej nie na miejscu niż ja, był dostawca Uber Eats.



Rozpisuję się o tym nie bez powodu. Otóż browary debiutujące poza stricte piwnymi miejscami zwykle trzymają się później z dala od całego kraftowego świata. Ich piwa stoją sobie w butelkach z kolorowymi etykietami w sklepach i lokalach, które mają trochę piw rzemieślniczych w lodówkach. Jestem ciekawa, czy z Hopito będzie inaczej. Odniosłam wrażenie, że browar celuje raczej w ludzi, którzy nie siedzą w piwach rzemieślniczych. Na pewno zaniepokoiło mnie to, że w opisie wydarzenia browar określił swoje premierowe piwa mianem sztosów i napisał "Piwko to nasze paliwko".


Spróbowałam dwóch "sztosów" - Custom IPA (DDH session IPA) i Citra Sunrise (citrus wheat). Pierwsze piwo wypiłam z butelki (takie są uroki premier w niepiwnych miejscach...), drugie - z nalewaka, z plastikowego kubeczka. Żadne z nich nie było wadliwe, żadne z nich nie było też jakoś porażająco dobre. Custom IPA miała słaby aromat i prawie zerową goryczkę. Popijałam tym piwem naleśnikową górę cukru, a i tak nie wyczuwałam w nim nic gorzkiego. Nijakie. Z kolei Citra Sunrise w aromacie ma przede wszystkim limonkę, gdzieś dalej pojawiają się cytryny. Ogólnie rzecz biorąc, nie jest złe.

Komentarze