I Festiwal Piwowarów Domowych


Dawno już nie widziałam na piwnym festiwalu aż takiego entuzjazmu. Zarówno wśród odwiedzających, jak i wystawców. Entuzjazm tych drugich łatwo zrozumieć - rzadko mają okazję zaprezentować swoje domowe piwa aż tak szerokiej publiczności. A na dodatek w przeciwieństwie do "zawodowców" - nie muszą się martwić o to, ile sprzedadzą i czy cała impreza im się opłaci. Ci pierwsi z kolei mogli wybierać spośród ok. 150 piw od 50 piwowarów i płacili tylko za wstęp - 69 zł (a w cenie było festiwalowe szkło).



Festiwal Piwowarów Domowych jest w zasadzie rozwinięciem formuły znanej już z żywieckiego Festiwalu Birofilia. Tego skojarzenia nie dało się uniknąć. Tym bardziej, że sponsorem FPD jest Grupa Żywiec. Oprócz degustacji w programie były prezentacje i wykłady.


Przed festiwalem miałam obawy. Zdarza mi się próbować czegoś od piwowarów domowych i zazwyczaj są to doświadczenia, których nie chcę później powtarzać. Tutaj jednak sytuacja była pod kontrolą - wystawcy musieli przejść selekcję. Dzięki temu odwiedzający nie spotkali się ze średnim poziomem polskich piwowarów domowych, tylko z wyrobami tych, których uznano za najlepszych. Innymi słowy, nie płacili 69 zł za możliwość spróbowania byle jakich piw.


I rzeczywiście, zdecydowana większość piw, które piłam na I Festiwalu Piwowarów Domowych była co najmniej dobra. Nie pokusiłabym się o stwierdzenie, że piwa były lepsze niż z browarów rzemieślniczych (a takie stwierdzenia padały), ale prezentowały naprawdę imponujący poziom. Tylko trzy wylałam - jedno było ewidentnie zakażone, a dwa po prostu przegięte. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, jak mało piw było w klasycznych stylach. Zaskoczyło mnie także to, jak dopracowane stoiska mieli wystawcy. Niektórzy nawet przygotowali przekąski dopasowane do piw.


Miejsce, niestety, okazało się kiepskie. Fajnie, że impreza była w tak dobrym punkcie (Babka do Wynajęcia, przy Arkadii), ale było ciasno. Zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Swoją pizzę jadłam w kąciku między przenośnymi toaletami a grupką palaczy, bo tylko tam dało się na chwilę przystanąć bez ryzyka bycia potrąconym. A przez to, że w budynku było jak w saunie (szczególnie na pierwszym piętrze), wiele osób wolało stać w upale na zewnątrz.


Wysoka temperatura na pierwszym piętrze nie była tylko kwestią komfortu odwiedzających i wystawców. Oznaczała ona, że ciepłe było piwo serwowane z butelek. A to oznacza z kolei, że niewydolna klimatyzacja była poważnym problemem, a nie tylko drobnym niedociągnięciem. Właśnie przez to nie spróbowałam piw z większości stoisk. Omijałam prawie wszystkie, które nie miały nalewaków albo lodówek tuż obok. Chociaż piwa z lodówek często też okazywały się ciepłe. Ogólnie rzecz biorąc, w lepszej pozycji byli ci, którzy wystawili się na parterze, bo tam było chociaż trochę ruchu powietrza.


Problemem była też kiepsko działająca aplikacja. Ładowała się tak długo, że odpuściłam sobie ocenianie piw. Inni, jak słyszałam, też narzekali, ale twardo czekali, aż się załaduje. Zresztą głupio bym się czuła, oceniając tylko te kilka piw, których próbowałam. Ze względu na temperatury nie wypiłam nawet połowy wystawionych piw.


Mam nadzieję, że organizatorzy zdają sobie sprawę z problemów, nie będą ich ignorować i postarają się rozwiązać je przy okazji kolejnej edycji. Bo Festiwal Piwowarów Domowych to świetna inicjatywa i dobrze by było, żeby jeszcze się nie kończyła. 

Komentarze

  1. Nie do końca zgadzam się z opinią że piwa z butelki były ciepłe, nalewałem piwa z butelki i musiałem chwilę wcześniej wyjmować butelki bo lodówki mroziły aż za bardzo :) ale poza tym się zgadzam z twoją opinią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy, jak długo taka butelka stała poza lodówką ;)

      Usuń
    2. Myślę, że większość piwowarów pilnowała aby piwa były w odpowiedniej temperaturze serwowane. Sam zwracałem na to dużą uwagę i rzeczywiście trzeba było wyciągać z lodówki chwile wcześniej aby się ociepliły :)

      Usuń
  2. Świetny festiwal, czekam na kolejną edycję - tym razem z klimatyzacją. Poza jej brakiem, wszystko było na naprawdę niesamowitym poziomie, zwłaszcza jak na premierową odsłonę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz