Od pierwszej edycji jestem fanką 100% Craft. A właściwie nawet nie tylko tego konkretnego festiwalu, ale samej formuły kameralnej, wyluzowanej imprezy z piwem, podczas której można spotkać się ze znajomymi i poznać nowych ludzi, dopiero wchodzących w kraft. Taki festiwal właśnie dla nich jest świetną okazją, żeby przekonać się, że nie jesteśmy bandą snobów, patrzących krzywo na każdego, kto nie wie czegoś o piwie.
A takich małych imprez jest coraz więcej. Swoje minifestiwale organizowały już m.in. Pracownia Piwa, Piwne Podziemie, Browar Nepomucen, Browar Zakładowy, 15 lipca z kolei szykuje się kameralna impreza z Palatum na warszawskim Tarchominie.
Ale wróćmy do 100% Craft. W tym roku Artezan zaprosił do Błonia Browar Zakładowy i Browar Ziemia Obiecana. Podobnie jak w poprzednich latach, za piwo płaciło się żetonami. Małe piwo (żółty żeton) kosztowało 9 zł, a duże (czerwony) – 12 zł. Trafiały się też droższe pozycje, za które trzeba było zapłacić nawet kilka żetonów.
Zachwyciły mnie dwa piwa. Po pierwsze: Działkowiec z Zakładowego. Bardzo intensywnie brzoskwiniowy i delikatnie kwaśny. Leciutki. Trochę żałuję, że wzięłam go dopiero drugiego dnia festiwalu, kiedy było zdecydowanie chłodniej. Pierwszego, ciepłego dnia byłby zbawieniem.
Po drugie: Wczasy w Zgierzu z Ziemi Obiecanej. American wheat. Jedyne piwo, które wzięłam dwa razy w czasie 100% Craft. Na festiwalu było obecne w dwóch wersjach – zwykłej i z marakują. Paradoksalnie, to pierwsze było bardziej owocowe, soczyste. I właśnie to pierwsze zdecydowanie polecam. Orzeźwiające, z mnóstwem owoców tropikalnych w aromacie i wyraźną, ale nie męczącą goryczką.
Tradycyjnie już na festiwalu obecny był Chyży Wół. Tym razem przygotował żeberka, ale pozostałam wierna moim ulubionym ozorkom. Niezmiennie polecam.
Frekwencja wydawała mi się optymalna. Nie było tłoku, ale wszystkie miejsca siedzące były zajęte, a do trochę ludzi stało. Ale przede wszystkim browarom skończyły się piwa, a to oznacza, że było dobrze. W sobotę na pewno sporo osób odstraszyła pogoda, bo cały dzień wyglądało na to, że zaraz zacznie padać. I było raczej chłodnawo.
Atmosferę podgrzewali Skadyktator i Jego Kosmiczne Combo.
Cieszy mnie to, że taka kameralna impreza wciąż przyciąga ludzi. Nie potrzebuje sztosów i superpremier. Najważniejsze wydaje się być nie samo piwo, ale uczestnictwo. W 100% Craft jest coś z wypadu ze znajomymi za miasto. A to, że przy okazji można się napić dobrego piwa, jest tylko dodatkową atrakcją.
Komentarze
Prześlij komentarz