CGŻ: kooperacje, dary losu i piwo waginalne


Wiem, że niektórzy z Was bardzo lubią, kiedy się denerwuję 😉 Z myślą o Was zaczynam nowy cykl o tym, co mnie akurat gryzie. Niektóre poruszane tematy będą aktualne, inne - ponadczasowe. Wszystkie będą mnie wkurzać, trapić, niepokoić, a może nawet smucić. Żółć będzie się lała strumieniami, a królować będą emocje.


W każdym odcinku znajdą się trzy tematy. Na pierwszy ogień idą kooperacje, dary losu i to, co ostatnio jest na ustach wszystkich, czyli piwo waginalne.

Bullshitowe kooperacje

"Uuuuu, uwarzyliśmy kooperacyjne piwo z browarem X!" Ile razy czytaliście podobne komunikaty na fanpejdżach multitapów? W wielu przypadkach byliście po prostu robieni w konia. Dlaczego?

Zacznę od początku. Kooperacje nie są zjawiskiem, które powstało w polskiej kraftosferze. Robi się je na całym świecie. Założenie jest proste: co najmniej dwie strony wspólnie ustalają, jakie uwarzą piwo. Obie mają wkład w to, co ostatecznie powstanie. W takiej formie kooperacje pojawiły się w Polsce. Ale z czasem się zepsuły.

Pół biedy, jeżeli ktoś z multitapu rzuci przynajmniej w miarę szczegółowo nakreślony zamysł piwa, a dokładną recepturę stworzy piwowar z browaru. Pół biedy, jeżeli ekipa z multitapu zjawi się na warzeniu i w czymś pomoże, choćby w sprzątaniu. Są jednak przypadki, w których multitap mówi piwowarowi, żeby wymyślił coś fajnego, a później zjawia się na warzeniu tylko po to, żeby zrobić selfie.

Dlaczego mnie to wkurza? Dlatego, że zupełnie niszczy sens kooperacji i zrównuje faktyczną współpracę i współtworzenie piwa ze zwykłym lansowaniem się na tle kadzi. Prawdziwe kooperacje wciąż istnieją i stawianie ich na równi z tymi bullshitowymi jest po prostu niesprawiedliwe. O piwach z tej drugiej kategorii można mówić, że powstały specjalnie dla jakiegoś lokalu, ale nie że są kooperacjami.

Czy można odróżnić prawdziwą kooperację od bullshitowej? Tak, tylko trzeba znać pracowników multitapu. Jeżeli są wśród nich piwowarzy (choćby domowi), to najprawdopodobniej się udzielali przy powstawaniu piwa.

Losy darów losu

Powiem Wam coś kuriozalnego - browary chętnie wysyłają darmowe piwa blogerom, których zasięg obejmuje najbliższą rodzinę i tchórzofretkę sąsiadów, ale już wysłanie butelek do spróbowania osobom odpowiadającym za zamówienia w pubach jest dla nich strasznym problemem. Serio. 

Być może jest w tym jakiś sens, którego nie dostrzegam. Może dlatego właśnie nie jestem marketingowcem. Browary najwyraźniej uważają, że dotarcie do 50 widzów filmiku na YT jest bardziej opłacalne niż przekonanie do zamówienia piwa kogoś, kto mógłby wziąć całą paletę do lokalu, przez który w jeden weekend przetoczy się jakieś 600 osób. F*ck logic.

To nie jest oczywiście tak, że do pubów w ogóle nie trafiają piwa do spróbowania. Trafiają. Najczęściej od jakichś dziwnych tworów z wadliwymi piwami, o których świat nigdy nie usłyszy, bo kończą swoje dopiero co rozpoczęte życie w zlewie. Są nawet browary, które za darmo rozdają całe beczki. Zbyt piękne, żeby było prawdziwe? Zazwyczaj tak właśnie jest. 

Piwo waginalne

Pewnie tylko dla tego tematu kliknęliście 😉 Spokojnie, wybaczam. Rozumiem to zainteresowanie. Sex sells. Niestety.

Plan był taki, że nie będę tego tematu ruszała. Będę udawała, że nie istnieje. Ale, kurka wodna, nie da się. Dostaję ostatnio mnóstwo wiadomości od ludzi niezwiązanych z branżą, którzy podsyłają mi informacje o piwie waginalnym. Mogłabym te informacje zignorować, ale już komentarze, które pojawiają się w internecie, sprawiają, że muszę coś napisać.

To piwo wywołuje kontrowersje. Przede wszystkim dlatego, że ludziom najczęściej wydaje się, że ktoś wyjął jakimś paniom coś z pochwy i wrzucił to do piwa. Oczywiście tak to nie wyglądało. "Modelki" podzieliły się bakteriami kwasu mlekowego bytującymi w ich pochwach, bakterie te przeszły przez laboratorium, gdzie były namnażane. W efekcie te bakterie, które ostatecznie trafiły do piwa, prawie na pewno nie zetknęły się z pochwą. 

Samo zakwaszanie piwa bakteriami kwasu mlekowego nie jest niczym nowym czy przełomowym. Piwa z tym rodzajem bakterii można bez problemu w Polsce kupić w rozsądnych cenach (to waginalne raczej nie będzie w rozsądnej cenie). Jeżeli komuś bardzo zależy na spożyciu takich bakterii, to może sięgnąć chociażby po kiszonego ogórka albo kefir. Innymi słowy, waginalność tego piwa to tylko marketing. To jest zwykłe piwo. Pochwa jest potrzebna tylko do tego, żeby je sprzedać. Do tego samego potrzebne są panie w bieliźnie, które pozują do zdjęć z butelkami.

I nie wkurza mnie to, że ktoś na ten marketing się nabiera. Wkurza mnie to, że ten marketing jest w stu procentach oparty na perfidnym, prymitywnym szczuciu cycem. W całym tym projekcie nie ma nic poza szczuciem cycem. Tudzież pochwą. Wkurza mnie to, że w komentarzach na Facebooku pojawiają się głosy facetów zachwyconych tym, jak to piwo rozsierdza feministki o włochatych pachach. Mam kilka słów skierowanych właśnie do osób, którym się wydaje, że nie ma w tym nic złego. Że przecież te dwie prężące się z butelkami półnagie panie biorą w tym udział z własnej woli. Same się zgadzają na to, żeby postrzegano je jako obiekty seksualne, z których można pobrać składnik piwa. Same zgadzają się na obleśne komentarze pod swoim adresem. 

Chciałabym osobom odczuwającym satysfakcję z cierpienia feministek uświadomić, że taki marketing uderza w kobiety, które nie chcą mieć z tym piwem nic wspólnego. I nie chodzi wcale o zazdrość czy brak dystansu. Chodzi o to, że też jesteśmy narażone na paskudne komentarze. Nie wierzycie? Jak tylko pojawiły się w mediach pierwsze informacje o pomyśle na to piwo, dostałam na Messengerze wiadomość od obleśnego typa, którego w życiu na oczy nie widziałam, że jak zrobią takie piwo z bakteriami z mojej pochwy, to je wypije. Nie zabiegałam o tego typu zainteresowanie moją osobą. Ani moimi bakteriami. Ktoś widocznie uznał, że to zajebisty komplement. Nie wiem. Nie chcę wiedzieć. Wiem, że bez piwa sprzedawanego pochwą nie wpadłby na taki tekst. Podobne komentarze mogą usłyszeć inne dziewczyny, które nie mają na to ochoty. Wasze żony, dziewczyny, siostry, córki.

I jeszcze jedno - Biała Małpa powinna się wstydzić tego, że robi u siebie premierę tego czegoś. 


Zobacz też:


Komentarze