Pierwsze pytanie, które pewnie pojawiło się w Waszych głowach, kiedy zobaczyliście zestaw piw na powyższym zdjęciu, to "Po co?!". Odpowiedź jest prosta: ciekawość. W sklepach ostatnio zaroiło się od piw bezalkoholowych i chciałam sprawdzić, czy któreś z nich nadają się do picia. Ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła i mam wrażenie, że smak piekła poznałam dzięki temu małemu testowi. Próbuję, żebyście Wy nie musieli 😉
Bezalkoholowe piwa z dużych browarów doczekały się już oddzielnych regałów w supermarketach. Wybór jest duży. Dlatego zawęziłam sobie liczbę testowanych piw: wybrałam tylko warzone w Polsce lagery - bez dodatków i z pominięciem radlerów. Chciałam porównać piwa o możliwie podobnych założeniach. Wtedy, gdy było to możliwe, wybierałam puszkę, a nie butelkę. Jeżeli będziecie zainteresowani, mogę zrobić kolejne testy z innymi piwami.
Do sprawdzenia piw 0% skłoniła mnie jeszcze jedna rzecz - temperatura. Test robiłam w jeden z tych wyjątkowo upalnych dni w połowie sierpnia, kiedy to miałam ochotę na piwo, ale nie chciałam pić alkoholu, bo upał i alkohol nie są najlepszym połączeniem.
Początkowo chciałam w zestawieniu ująć też Birell (na puszce nie ma informacji po polsku, gdzie jest warzone), ale akurat w czasie robienia zdjęcia "zbiorowego" coś mnie tknęło i - tak w razie czego - zrobiłam też jedno zdjęcie bez tej puszki (które możecie znaleźć na samej górze). Napisałam do Birell i dostałam odpowiedź, że piwo jest warzone we Francji w browarze Konenbourg.
Łomża 0,0%
Właściwie bez aromatu, bez goryczki, bez smaku w ogóle. Lekko kwaskowate, trochę miodowe... Dla mnie osobiście za słodkie. Ale nie będę ukrywać, że spodziewałam się czegoś dużo gorszego. Bo to nawet dało się wypić. Co prawda bez przyjemności, ale się dało. Taki tam lagerek.
Lech Free Lager
W porównaniu z Łomżą 0,0% - zdecydowanie mniej miodowy i mniej słodki. Ale tak samo bez aromatu. Odrobinę bardziej wytrawny, estrowy (jakaś gruszka?), wodnisty. Zostawia na języku mineralny posmak.
Żywiec 0,0%
Oj, tego nie dopiłam. Pierwsze wrażenie: wodniste. W aromacie sporo starego chleba połączonego z niedobrą, rozwodnioną kawą zbożową. Ogólnie aromat jest mało orzeźwiający, ciężki. To nawet nie przypomina piwa, dwa wcześniejsze przynajmniej próbowały. Na plus: nie ma miodu i jest odrobina goryczki.
Heineken 0.0
To było zaskoczenie - zdecydowanie najlepsze piwo z tej nieszczęsnej piątki. Nie zrozumcie mnie źle - nie było dobre. Ale było najlepsze z tych, które testowałam. Nawet trochę przypomina eurolagera, więc jeżeli ktoś takiego właśnie piwa bezalkoholowego poszukuje, to powinien być zadowolony. Lekko kwaskowate, z tycią goryczką, prawie bez smaku, słodowe.
Noteckie Bezalkoholowe Jasne
W tym momencie najbardziej pożałowałam tego, że zabrałam się za bezalkoholowe lagery. Moje notatki o tym piwie zaczynają się od słów: "Chyba gorsze niż Żywiec". Jak widać na zdjęciu, zdecydowanie ciemniejsze niż pozostałe piwa. Wyczułam diacetyl, karmel, lekką szmatę... No, nie było to przyjemne doświadczenie. Jakaś tam goryczka się pojawiła, ale co z tego.
Werdykt
Nie. Po prostu nie. Ale jeżeli już musicie coś z tego wybrać - polecałabym Heinekena. Sama jednak wybrałabym wodę.
Komentarze
Prześlij komentarz