II Festiwal Piwowarów Domowych


Nie wiem, ile razy usłyszałam: "To najlepszy festiwal piwa, na którym byłem. Festiwal XYZ może się schować!". Przy czym w miejscu "XYZ" były wymieniane różne imprezy, także zagraniczne. Nie pokusiłabym się o taką ocenę, ale rzeczywiście festiwal był bardzo udany.


Czyja to zasługa? Głównie samych piwowarów, którzy przygotowali świetne piwa. Naprawdę. Bo z organizatorami bym wymieniła kilka uwag krytycznych - o wciąż zbyt wysokiej temperaturze w środku (chociaż i tak różnica w porównaniu z ubiegłym rokiem była ogromna), o zbyt małe liczbie miejsc siedzących przy food truckach i braku miejsca do wylania piwa. Bo nie wszystkie chciało się pić do końca (np. piwo ze świerszczami...). Efekt był taki, że ludzie lali, gdzie popadnie.


Zacznę od bardzo nietypowej kwestii: ogromne brawa dla ekipy sprzątającej. Szkło jeszcze do końca nie zdążyło się rozbić, a już był obok ktoś gotowy do jego zgarnięcia. Wszystkie mokre plamy znikały prawie natychmiast. Wow. Naprawdę. Czegoś takiego jeszcze nigdzie nie widziałam.


Ci z Was, którzy byli przed oficjalnym otwarciem, mogli zobaczyć mnie na scenie razem z Masonem, gdzie jako Kociokwik TV opowiadaliśmy o babskich piwach... z punktu widzenia biologii. Jeżeli się nie załapaliście, to bez obaw, temat pewnie jeszcze poruszymy na naszym kanale.


Starałam się zapamiętać, co dobrego piłam, żeby później pochwalić, ale niestety pamięć ludzka ma swoje granice. Pozostało mi w głowie to, co wywarło na mnie największe wrażenie albo było na tyle oryginalne, że trudno było o tym zapomnieć.


W pamięć zapadły mi dwa RIS-y z Browaru Garaż, które były po prostu przepyszne.


Wszystko od Alderaan Brewery i La Brasserie En Spirale było świetne.


Bardzo smakowała mi tropikalna IPA z CockAle.


Z Browaru Na Wygnaniu piłam świetnego jagodowego kwasa na brettach. Takiego naprawdę wow.


Browar Pod Starą Pipą nie dość, że miał niesamowite stoisko (pianino!), to jeszcze przywiózł świetne go soura z burakami.


Piłam wszystko, co przywieźli ze sobą przedstawiciele Norwegian Homebrewers Association. Było to chyba najciekawsze stoisko - nie pod względem wyglądu, tylko wyboru.  Mieli piwa tradycyjne, na kwejkach, wędzonki... W sam raz dla mnie.


Na stoisku Crazy Lithuanian Team wypiłam farmhouse, który tam był... i był ciekawy. To chyba najlepsze słowo.


W pamięć zapadła też reklama profesjonalnego systemu mycia szkła barmańskiego, bo... co to zdjęcie ma wspólnego z myciem szkła?!

 

Festiwal Piwowarów Domowych to cały czas fantastyczny pomysł i doskonała okazja do promowania zarówno piwowarstwa domowego, jak i samych piwowarów. Fajnie, że coś takiego jest organizowane.

 

Atmosfera - tak jak podczas poprzedniej edycji - była przyjemna. Piwowarzy byli trochę podekscytowani i może odrobinę spięci, ale nie przeszkadzało im to w dobrej zabawie. A to w dużej mierze wpływało na to, jak czuli się pozostali uczestnicy festiwalu.

Komentarze